Andaluzja paellą pachnąca, czyli stolica flamenco w 3 dni
Jesienne ładowanie akumulatorów, czyli szybki wypad do Andaluzji – stolicy flamenco. Andaluzja to region Hiszpanii z jednej strony niemal graniczący z Afryką, z drugiej posiadający kurorty narciarskie w górach Sierra Nevada. Po 3 godzinach niewygodnego lotu Ryanairem z pochmurnego i mokrego Krakowa przenosimy się do słonecznej, pachnącej późnym latem Hiszpanii.
Dzień pierwszy
Naszą andaluzyjską przygodę zaczynamy od stolicy regionu – Sewilli. Zamiast wertować przewodniki w poszukiwaniu punktów obowiązkowych na mapie miasta, po prostu spacerujemy, delektując się ciepłym powietrzem, śpiewem papug i gwarem ludzkim.
Ciekawa architektura – pozostałość po wystawie Expo, która odbyła się w Sewilli w 1992 roku.
W Hiszpanii bądź Hiszpanem i na zasłużony po długich spacerach obiad zjedz tradycyjną paellę. Kulinarnie nie mogłem zacząć inaczej tego urlopu 😊
Dzień drugi
Podróże kształcą. Do dzisiaj nie miałem pojęcia, że hiszpańska Marbella uchodzi za jeden z bardziej luksusowych kurortów Europy. Swoje posiadłości ma tu wiele gwiazd, a nawet jeden król naftowy. Na szczęście to nadmorskie miasteczko nie straciło klimatu. Jest przecudne tak jak cała Andaluzja!
Na jednym ze skwerków stoi sobie stadko rzeźb niejakiego Salvadora Dalego.
W okolicach kurortu kilometrami ciągną się czyste, piaszczyste i puste o tej porze roku plaże. Morze, mimo że mamy październik, zachęca do kąpieli po całym dniu zwiedzania.
Dzień trzeci
Gibraltar, czyli moja pierwsza wizyta w Zjednoczonym Królestwie. Mix hiszpańsko-angielski, a do tego nieprzerwana rzeka turystów z całego świata. Z wielu ciekawostek tego miejsca warto wspomnieć o lotnisku z pasem startowym w centrum miasta.
Makaki – gospodarze szczytu gibraltarskiej skały. Pozbawione strachu, ciekawskie i łase na wszelkie przekąski. Zdaje się, że są to jedyne wolno żyjące małpy w Europie.
Europa Point. Nawoływania imama z tej wieży słychać chyba równie dobrze w Maroku, jak i po europejskiej stronie…
…bo Afryka jest wręcz na wyciągnięcie ręki.
Wypad, mimo że krótki, pozwolił nieco podładować akumulatory, zwłaszcza w obliczu nieuchronnie nadciągającej ponurej polskiej jesieni. Nacieszyć oczy egzotycznymi widokami, a podniebienie – owocami morza i wybornym winem. Sama Sewilla nie powaliła mnie na kolana, natomiast pozostałe z zaplanowanych na ten szybki urlop andaluzyjskich atrakcji – jak najbardziej. Po sezonie, z dużo mniejszą liczbą turystów, można poczuć klimat tych południowych rubieży Europy.