Image Alt
Blog

Sopot i Półwysep Helski

Enduro i Kite na Helu

Wyjazd w pigułce

Miejsce: Sopot i Półwysep Helski

Dojazd: samochód

Nocleg: przyczepa kempingowa, Jastarnia, kemping Sun4Hel

Liczba dni: 3 (wyjazd z Warszawy w piątek rano, powrót w niedzielę późnym wieczorem)

Wyżywienie: własne i restauracje (Przetwórnia w Kuźnicy, Kapitalna w Jastarni)

Sprzęt: rower własny (all mountain), kite własny i wypożyczony na turingo.pl

Umiejętności: jazda na rowerze, co najmniej podstawy jazdy enduro

Ubranie: zależnie od pogody

Start i koniec części rowerowej: ulica Smolna, Sopot

Parking: na końcu ulicy Smolnej można zaparkować. Niestety miejsc jest niewiele i w weekend należy szukać parkingu w pobliżu.

Kite: spot przy kempingu Sun4Hel w Jastarni

Parking na Helu: w sezonie znalezienie miejsca w okolicach Sun4Hell jest niezwykle trudne. Po sezonie samochód można zaparkować na kempingu lub na parkingach w samej Jastarni. Na spotach pływamy w okolicy molo lub Dragi/Rufy.

Koszty: benzyna, noclegi (200-600 zł za pokój/przyczepę/noc), wyżywienie 50zł/dzień/osoba

Jeden weekend i plan na dwie dyscypliny, które na pierwszy rzut oka trudno połączyć. Z jednej strony piękna prognoza wiatrowa, z drugiej – już dawno nie zliczyłem żadnych „singli”. Desperacja była tak duża, że rozpatrywałem nawet przeskok pogórze-pomorze, ale na szczęście postanowiłem bliżej przyjrzeć się wzgórzom, które tak często mijam w drodze na Hel. I był to strzał w dziesiątkę!

A ta „dziesiątka” to Trójmiejski Park Krajobrazowy oraz Bike Park Bigfoot Works.

Miejscówkę namierzyłem dzięki stronie 1enduro.pl, gdzie często i chętnie zaglądam, chociaż tym razem to googlarka podrzuciła trop.

Co nas czeka w tym zaskakującym miejscu?

Dużo dobrej rowerowej zabawy. Ścieżki przygotowane przyzwoicie, chociaż w niektórych miejscach pojawiają się dziury i wyrwy w drewnianych rampach. Są różne stopnie trudności, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jedyny problem to nawigacja.

Bike Park to plątanina wielu ścieżek, zjazdów i podjazdów, co stanowi nie lada wyzwanie nawigacyjne. Można to ogarnąć za pomocą apki Trailforks, ale i tak chwilę zajmie, zanim zrozumie się tę plątaninę.

Charakterystyczne dla tego miejsca są bardzo strome podjazdy. Opracowaliśmy pętlę, na której był fragment trasy, gdzie trzeba było prowadzić rowery. Możliwe, że jest inna droga, ale ta wydawała nam się najszybsza, by dostać się na szlak.

Start z ulicy Smolnej. Na jej końcu zaparkowaliśmy samochód, przebiórka w ciuchy rowerowe i „go”. Co chwilę przystanek i próba nawigacji na apce. Dość szybko znaleźliśmy kilka prostych ścieżek, dobrych do rozjeżdżenia, ale dających też dużo frajdy. Był to typowy rekonesans. Mieliśmy mało czasu, ale wystarczyło, by złapać klimat miejscówki. W ciągu 3 godzin nakręciliśmy 20 km. Objeździliśmy traski: „Ambona”, „Piorun”, „Zagubiona ścieżka” oraz dwie inne, zdaje się „Tsunami” i „Gwizdek” – nie mam co do tego pewności, bo pojawiły się problemy nawigacyjne. Moim faworytem został zdecydowanie „Piorun”: prosta i szybka ścieżka, dająca dużą przyjemność z jazdy.

Po południu szybki przeskok na Hel i nocleg w przyczepie na Sun4Hel, czyli w dawnej Maszoperii, obok Jastarni. Sobota, dobra wiatrowo, ale to już październik, więc pogada tylko dla największych fanów deski i latawca. Z kolei niedziela to prawdziwy prezent: piękne słońce, dobry wiatr, czyli tzw. Hawaje. Ja oczywiście mam swoje latawce, ale na kempingu można skorzystać z wypożyczalni sprzętu lub wykupić szkolenie (to dobre rozwiązanie dla tych, którzy rozpoczynają swoją przygodę z latawcem). Działają tu dwie szkółki, ja osobiście polecam Surfpoint. Jeśli nie kite, to można spróbować windsurfingu lub najnowszych trendów, czyli wing foila lub surfingu. Ten ostatni od dwóch lat można spotkać nad Bałtykiem, choć nasze morze z pewnością nie jest mekką surferów na fali. Najlepszą miejscówką na helski surf są kuźnickie „paliki”. Jak widać, opcji jest dużo i każdy znajdzie coś dla siebie. A jeśli zawitacie do Kuźnicy, znajdziecie tam doskonałe punkty gastronomiczne. „Przetwórnia” i „Morski Zając” to miejsca na kulinarnej mapie Półwyspu Helskiego, które trzeba odwiedzić. W „Zającu” zróbcie rezerwację, ponieważ nawet poza sezonem trudno tam o stolik. „Przetwórnia” też jest oblegana, ale po „odstaniu” w kolejce na pewno znajdziecie jakieś miejsce. Zjeść możecie również w Jastarni. Tutaj zdecydowanym numerem jeden jest kultowa wręcz „Weranda” (konieczna rezerwacja tego samego dnia do 12.00), a następnie „Kapitalna”. Bardzo popularne jest również „Łóżko”, gdzie znajdziecie smaczne jedzenie, chociaż klimat tego miejsca nie do końca mi odpowiada.

Weekend sopocko-helski to zdecydowanie dobra opcja zarówno dla osób wymagających, jak i tych o nieco mniejszej potrzebie ruchu. Wyzwaniem jest sam dojazd, ale jeśli nie wieziecie swojego sprzętu, można skorzystać z dobrych połączeń kolejowych, które wyjdą podobnie czasowo, a dają szansę na odpoczynek lub chwilę na ulubiony serial czy książkę.

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit sed.

Follow us on